Wielkie łowy to sztuka autorstwa Juana Mayorgi. Dramatopisarz, reżyser i dyrektor madryckiego Teatro de La Abadía (Teatr Opactwa) jest dziś jedną z najważniejszych figur w hiszpańskim życiu teatralnym. Oryginalny tytuł utworu, La gran cacería, oznacza również nazwę mozaiki, która zachwyciła Mayorgę podczas podróży na Sycylię. Kto jest ciekaw, co wyniknęło z tej wyprawy, która ma również wiele wspólnego z książką Johanna Wolfganga Goethego Podróż włoska, tego zachęcam do lektury polskiej wersji sztuki, którą przetłumaczyłam w ramach projektu „Wokół Wielkich łowów„, zrealizowanego w Królewskiej Akademii Hiszpanii w Rzymie (2023-2024).

Juan Mayorga

Wielkie łowy

wersja polska: Kamila Łapicka

1

Goethe nie odwiedził katedry w Monreale. Przeczytałem to mimochodem, ale dziś, kiedy wszedłem do tego miejsca, wydaje mi się to niezrozumiałe. Czy to właśnie nie pozwala mi spać? Pasażer, z którym dzielę kabinę śpi albo udaje, że śpi. Co wieczór, w przeddzień przybycia do jakiegoś miejsca, czytałem odpowiednie strony Podróży włoskiej, którą Goethe opublikował trzydzieści lat po swojej przygodzie, sześć lat po Teorii kolorów. Może odwiedził katedrę i potem o tym zapomniał? Nie wydaje mi się. Kiedy pewnego wrześniowego poranka wyruszył do Włoch pod przybranym nazwiskiem, jego celem było – a przynajmniej tak to przedstawia trzydzieści lat później – „obcowanie z rzeczami bez żadnej intencji”. Co to znaczy „obcować z rzeczami bez żadnej intencji”? Goethe obcował z wieloma podczas dwudziestu miesięcy tej podróży, w którą wyruszył, żeby uniknąć samobójstwa i która przekształciła jego ducha, a wraz z nim ducha Europy. Przybył na półwysep przez Trydent; w Wenecji zgorszył go brud; docenił czystość Neapolu, skąd fregatą popłynął do Palermo, stolicy Sycylijczyków, która też wydała mu się brudna. Dziś Wenecja i Palermo są czystsze niż Neapol, do którego wracam tej nocy i skąd również ja wypłynąłem na tę wielką wyspę na tym samym statku i z tą samą załogą, która mnie teraz z niej zabiera. Goethe spędził dwa tygodnie w Palermo, zaledwie osiem kilometrów od Monreale. Przy jedynej okazji, kiedy udał się do Monreale, ten, który kazał się nazywać Philipem Möllerem, bo nie chciał zostać rozpoznany jako autor Wertera, zwiedził klasztor Świętego Marcina, ale katedry już nie. Nikt go nie uprzedził, że będąc tak blisko, powinien wejść do miejsca, gdzie znalazłby ważne rzeczy, z którymi można obcować? Nie ma powodu sądzić, że to zrobił i trzydzieści lat później postanowił to ukryć, mówię sobie tej bezsennej nocy na statku, na którym oddalam się od Sycylii. Ja też wyruszyłem o świcie, nie mówiąc nic nikomu; ja też podróżuję pod przybranym nazwiskiem. Czy zdołałem obcować z rzeczami bez żadnej intencji? Czy zdołałbym zasnąć, wiedząc, co odbiera mi sen? A wy, gdziekolwiek jesteście, wiecie co odbiera wam sen? Ja, owszem, odwiedziłem katedrę w Monreale. Dzisiaj, przed opuszczeniem wyspy. W nawie głównej cztery mozaiki przedstawiają historię Noego.

Katedra w Monreale. Domena publiczna. Autor zdjęcia: Berthold Werner.

2

To nie są dobre zdjęcia. Nie jestem dobrym fotografem i nie przyłożyłem się do tego zadania tak, jakbym to zrobił, gdybym wiedział, że pewnego wieczoru pokażę je w teatrze. Nie pojechałem na Sycylię, żeby robić zdjęcia. Nie użyłbym aparatu z zabrudzonym obiektywem – nie trzeba wiele wysiłku, żeby dostrzec cień w rogu każdego zdjęcia. Nie robiłem ich nawet pod dobrym kątem, bo odbywał się ślub i dostęp zwiedzających do tylnej części świątyni był ograniczony. Została zbudowana w stylu arabsko-normańskim, o którym nie miałem pojęcia przed podróżą. Patrząc na katedrę z zewnątrz, myślałem o potędze. Ale to mozaiki, które znajdują się w środku są tym, czego Goethe nigdy by nie zapomniał. Pantokrator w absydzie. Kuszenie Chrystusa przez szatana na prawym ramieniu transeptu – z powodu ślubu musiałem fotografować Jezusa i jego kusiciela z bardzo daleka i w niewygodnej pozycji. Wszystkie mozaiki są piękne, ale dziś w nocy wciąż na nowo przychodzą mi do głowy te cztery kolejne, jak rysunki z komiksu: budowa arki; wejście zwierząt; potop; wyjście zwierząt na świat, z którego opadły wody. Myślę o tamtym statku, płynąc nocą w brzuchu tego statku. Gdzie widziałem inny statek, do którego wchodziły i z którego wychodziły zwierzęta? Zanim się położyłem, po przeczytaniu dwóch stron Podróży włoskiej i telefonie do mojego syna, poszedłem na pokład, żeby się czegoś napić i okazało się, że jest tam strefa klatek. Klatek dla zwierząt pasażerów, których nie wolno im zabierać do kabin. Klatek różnej wielkości, od bardzo małych do bardzo dużych; znalazłem tam zwierzęta, których nie spodziewałem się zobaczyć. Czy w arce Noego były klatki? Jahwe o nich nie wspomina. Jahwe dał Noemu szczegółowe instrukcje: „Zbuduj arkę z drzewa żywicznego, uczyń w arce przegrody i powlecz ją smołą wewnątrz i zewnątrz. A oto, jak masz ją wykonać: długość arki – trzysta łokci, pięćdziesiąt łokci – jej szerokość i wysokość jej – trzydzieści łokci. Nakrycie arki, przepuszczające światło, sporządzisz na łokieć wysokie i zrobisz wejście do arki w jej bocznej ścianie; uczyń przegrody: dolną, drugą i trzecią”. Ani słowa o klatkach. Gdzie widziałem inny statek, do którego wchodziły i z którego wychodziły zwierzęta? Kiedy skończył się ślub, wszyscy bili brawo nowożeńcom, najpierw goście, potem turyści, ja też biłem im brawo, wszyscy życzyliśmy im szczęścia. Czy to wycie dochodzi z pokładu, czy z głębi mojej bezsenności? Czy wy też słyszycie to wycie w swojej bezsenności? Już pamiętam, to było w rzymskiej Willi Casale, to tam widziałem zwierzęta wchodzące i wychodzące ze statku.

Polowanie na dzika na mozaice „Wielkie łowy”. Domena publiczna. Autor zdjęcia: Jerzy Strzelecki.

3

Gdyby Goethe dotarł do Casale, zamiast ruin rzymskiej willi, zobaczyłby kupę błota. Casale – gdzie zrobiłem postój pomiędzy Palermo i Syrakuzami, nie wiedząc, co mnie czeka i myśląc, że zatrzymuję się tylko, żeby rozprostować nogi i zadzwonić do syna – znajduje się w głębi wyspy, z dala od miejsc, które Goethe odwiedził pod nazwiskiem Philip Möller. Dziś ta miejscowość jest znana z willi, która zachowała się dzięki temu, że po upadku Cesarstwa służyła za wiejską rezydencję, a potem przykryła ją lawina błotna, która uczyniła ją niewidoczną na siedemset lat. Trwają spory o to, do kogo należała willa – jedni twierdzą, że do senatora, inni, że do gubernatora wyspy, jeszcze inni, że do samego cesarza. Kimkolwiek był, nie ulega wątpliwości, że interesowały go zwierzęta. W galeriach otaczających duży dziedziniec znajdują się dziesiątki zwierzęcych głów na mozaikach w kształcie medalionów. Mozaiki podłogowe, nie wiem, czy już o tym wspomniałem, w Casale widziałem tylko mozaiki podłogowe, natomiast w Monreale pokrywają ściany. Teraz zdaję sobie sprawę, że ta różnica jest zasadnicza. Te w willi zostały pomyślane tak, żeby można było je podziwiać, kiedy się po nich spaceruje. Dlatego wszystkie postacie przedstawiono w tej samej skali, rezygnując z perspektywy. Jedna z mozaik ukazuje sceny rozgrywające się równocześnie w lesie, gdzie poza mężczyznami, ich końmi, psami i sokołami, znajdują się zwierzęta nękane, uwięzione w sieciach i przebijane włóczniami. Zające, jelenie, dziki. W rogu widać dużego dzika, który zranił mężczyznę i dosięgnęły go włócznie innych myśliwych. Ta mozaika jest zatytułowana Małe łowy w odróżnieniu od tej, która pokrywa podłogę szeroką na jakieś pięć metrów i długą na jakieś sześćdziesiąt metrów. W centralnej części Wielkich łowów znajduje się statek. Myślę o tym trzecim statku – albo o czwartym, jeśli liczyć ten, którym podróżował Goethe – gdy płynę wodami nazywanymi przez mieszkańców Rzymu „Mare Nostrum”. Czy deszcz pada na pokładzie, czy w głębi mojej bezsenności? Aby zasnąć Goethe raz i drugi przebiegał myślami cykl życia roślin, od nasiona do kwitnienia. Nasiono korzeń łodyga kwiat płatki nasiono korzeń łodyga… Goethe uważał, że pod niezwykłą różnorodnością roślin kryje się jedna wspólna forma, którą nazywał „rośliną pierwotną”. Nasiono korzeń łodyga kwiat płatki nasiono… Ilu rąk było potrzeba, żeby stworzyć Wielkie łowy? W Meridzie wyjaśniono mi, że Rzymianie mieli dwie techniki układania mozaik. Nie pamiętaj żadnej z nich. W odróżnieniu od Małych łowów, na Wielkich łowach nie pojawiają się martwe zwierzęta, są one tutaj łapane żywcem, więc myśliwi używają zarówno podstępu, jak i siły. Dwóch z nich chwyta małego tygrysa, a trzeci stawia przed jego matką lustro, aby wycofała się przerażona własnym odbiciem. Przeznaczeniem młodego tygrysa, tak jak wszystkich schwytanych zwierząt, jest statek pośrodku mozaiki, po którym musieli przejść wszyscy odwiedzający pana domu. Wielkie łowy przedstawiają chwytanie dzikich zwierząt w Afryce i Azji, żeby pokazywać je później w amfiteatrach Imperium. Czy zabierano je do Rzymu, a stamtąd rozsyłano – jedne do Augusty Emerity, inne do Agrigento, a najlepsze do Koloseum? Co czuli widzowie, co ty byś czuł, widząc na arenie zwierzę niewidziane nigdy wcześniej? Zdziwienie? Strach? Potęgę Rzymu? Rzym może dotrzeć do wszystkich krain i z każdej sprowadzić sobie jej bestie. Wielkie łowy wyrażają potęgę Rzymu. Kiedy byłem dzieckiem, mama zabierała mnie w każdą sobotę do Domu dzikich zwierząt, małego zoo w parku Retiro, gdzie teraz znajduje się biblioteka publiczna. Moim ulubionym zwierzęciem był niedźwiedź, który bez przerwy chodził z jednego końca klatki na drugi. Ile mogła trwać podróż z wybrzeży Afryki lub Azji? Mały tygrys urośnie w czasie podróży, po zejściu na ląd będzie wielką bestią, wskoczy na arenę jako znak potęgi Rzymu. Żaden człowiek na Wielkich łowach nie wygląda na Afrykanina lub Azjatę. Nie sądzę, żeby był nim ten, którego twarz uporczywie powraca do mojej pamięci: mężczyzna, któremu ktoś inny grozi batem.

Scena z batem z mozaiki „Wielkie łowy”. Domena publiczna. Autor zdjęcia: Martin Herbst.
„Bójka na kije” Francisca Goi – zdjęcie wykonane przez Jeana Laurenta w domu malarza ok. 1874 roku, przed przeniesieniem obrazu na płótno. Domena publiczna.

4

Tak naprawdę nie wiem, czy ten, który ma zamiar uderzyć, trzyma w ręku bat, laskę czy kij. Jego postawa przypomina mi Bójkę na kije, ale na obrazie Goi obaj mężczyźni są uzbrojeni. Podpis wyjaśnia, w języku włoskim i angielskim, że scena przedstawia zakłócenie. Przerwę w chwytaniu zwierząt z powodu niesubordynacji niewolnika. Zakłócenie. Zastanawiam się, skąd autor podpisu wydedukował, że bity jest niewolnikiem. Zakłócenie. Z wyjątkiem tej sceny, wszystko na mozaice wydaje się funkcjonować wzorowo. Jej autor nie nadał nikczemnego oblicza temu, który uderza. Nie wydaje się on czerpać satysfakcji z cierpienia drugiego, spełnia tylko swój obowiązek. Może to funkcjonariusz, który musi na czas ukończyć swoją misję, ważniejszą niż jego życie. Być może obaj mężczyźni, ten który wymierza cios i ten, który go przyjmuje, nie odwracając twarzy, są specjalistami w tej formie polowania, która wyklucza śmierć i rozlew krwi. Pojmanie zwierząt żywcem i zabranie ich do Rzymu, podczas gdy ich siła i piękno pozostają nienaruszone, to trudniejsze zadanie niż zabijanie. Autor mozaiki pozwolił, aby jego kunszt służył nie tyle willi i jej właścicielowi, ile idei. Idei Rzymu. Piękna i siły Rzymu. Scena z batem – była jego własnym pomysłem, czy częścią zamówienia? Czy mógł ją przedstawić w inny sposób? Mógł obdarzyć tego, kto uderza mniej życzliwą twarzą? Pada na morzu. Czy to deszcz przyniósł błoto, czy to deszcz usunął wielowiekowe błoto pokrywające willę i jej mozaiki? Jaka była pierwsza myśl tych, którzy odkryli scenę z batem? Co pomyślałeś widząc scenę z batem? Zobaczyłeś w bitym człowieku niewolnika? Prawdopodobnie mówimy o wymyślonej osobie i pytanie, czy urodziła się niewolnikiem jest absurdalne. Zadaję sobie to pytanie. Zastanawiam się, czy ten, kto wyobrażał sobie tę postać, przyjął, że urodziła się niewolnikiem. Czy autor mozaiki sam był niewolnikiem? Urodził się niewolnikiem, czy zaznał wolności? Być może był wolny aż do klęski swojego ludu, która zamieniła go w łup wojenny. Możliwe, że ten człowiek, autor mozaiki, był wykształcony, znał grekę, czytał Platona. A może nigdy nie miał nic na własność, nawet swoich własnych rąk. Jeśli człowiek, na którego spadnie cios nigdy nie miał nic na własność, nawet swoich rąk, dlaczego patrzy w ten sposób na tego, który wymierza cios? Dlaczego nie opuszcza głowy? Czy na statku były klatki dla krnąbrnych niewolników? Jak długo mogła trwać podróż? Ile nocy? Niewolnik jadł to samo, co człowiek z batem, czy to samo, co zwierzęta? Czy w arce były klatki? Jak Noe zapobiegł pożeraniu słabszych zwierząt przez silniejsze? Jak brzmiał dźwięk arki, dźwięk tysięcy zwierząt, dużych i małych, ogromnych i maleńkich, tysięcy bezsennych zwierząt otaczających Noego?

5

„Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się. Tylko Noego Pan darzył życzliwością”. Jahwe, który nigdy nie śpi, tylko Noemu wyjawił swój plan i to, jaką część pracy zarezerwował dla siebie. „Ja zaś sprowadzę na ziemię potop, aby zniszczyć wszelką istotę pod niebem, w której jest tchnienie życia; wszystko, co istnieje na ziemi, wyginie, ale z tobą zawrę przymierze. Wejdź przeto do arki z synami twymi, z żoną i z żonami twych synów. Spośród wszystkich istot żyjących wprowadź do arki po parze, samca i samicę, aby ocalały wraz z tobą od zagłady. Z każdego gatunku ptactwa, bydła i zwierząt pełzających po ziemi po parze; niechaj wejdą do ciebie, aby nie wyginęły”. Zatem to niegodziwość ludzi sprowadziła karę na zwierzęta, z wyjątkiem jednej pary każdego gatunku. Czy to wycie dochodzi z pokładu, czy z głębi mojego serca? Jest na zewnątrz czy wewnątrz mnie? Naprawdę ktoś może spać spokojnie? Przez okno kabiny patrzę na skąpane w deszczu morze, tak jak być może Noe obserwował je przez czterdzieści nocy. Nigdy nie miał ochoty rzucić się do wody? Noc i morze przywodzą mi na myśl obraz, który sfotografowałem niedaleko Neapolu, dzień przed wypłynięciem na Sycylię, w ruinach Paestum: nagi mężczyzna skaczący na głowę do wody. Człowiek zawieszony w powietrzu, pomiędzy lądem a wodą. Piękny i dziwny obraz, przypominający miejsce, w którym go znaleziono: na wewnętrznej stronie płyty przykrywającej grecki grób zwany Grobowcem Pływaka. Po co umieszczać wewnątrz trumny obraz nagiego mężczyzny rzucającego się do wody? Goethe nie mógł sobie zadać tego pytania – grobowiec odkryto długo po jego podróży. Poprzez noc i deszcz, widzę lub wydaje mi się, że widzę, inne statki, jedne bardzo duże, inne bardzo małe, i myślę o domu, w którym mieszkałem w Syrakuzach. Po przeczytaniu dwóch stron Podróży włoskiej i telefonie do mojego syna, przez kilka godzin zabijałem czas przeglądając książki zebrane na trzech półkach dla rozrywki gości, niektóre prawdopodobnie porzucone przez innych gości. Pomiędzy kryminałami czekał na mnie ilustrowany egzemplarz Boskiej komedii. Pierwszy rysunek przypomniał mi, że poemat rozpoczyna się od spotkania poety ze zwierzętami – zagubionemu w ciemnym lesie wychodzą naprzeciw lew, pantera i wilczyca, które, jak się powszechnie uważa, są wcieleniami pychy, rozpusty i chciwości. „Wszyscy tu przyjeżdżają”, powiedziała właścicielka domu, odrywając mnie od lektury. „Wszyscy tu przyjeżdżają”, powtórzyła, patrząc w stronę morza, po którym płynę. Miała na myśli Afrykanów i Azjatów, którzy przypływają na wyspę łodziami. Wszyscy tu przyjeżdżają. Naprawdę ktoś może spać spokojnie? Co Platon myślał o zwierzętach? Platon, który trzykrotnie dotarł z Aten na Sycylię – trzy razy! czy w czwartym wieku przed Chrystusem było to takie proste? – i w czasie jednej z tych podróży został schwytany przez piratów, którzy sprzedali go jako niewolnika. Tak przynajmniej jest napisane w Liście siódmym, uważanym przez niektórych za falsyfikat. Ich zdaniem ten list to symulakrum, żart zrobiony kosztem filozofa, który sądził, że żyjemy myląc rzeczy z ich cieniami. Co Platon myślał o zwierzętach? Pamiętam tylko skrzydlaty zaprzęg. Na Wielkich łowach pomiędzy zwierzętami z tego świata, znajduje się gryf, skrzyżowanie orła i lwa. Skrzyżowaniem człowieka i zwierzyny nazywa samego siebie Segismundo, i myślę o bezsennych nocach tej istoty, którą ojciec otumanił do tego stopnia, że nie umiała odróżnić jawy od snu. Być może niektóre stworzenia doprowadzono do arki za pomocą oszustwa, narkotyków albo siły. Być może inne zostały odrzucone. W jaki sposób Noe powstrzymał zwierzęta i ludzi, którzy zaniepokojeni oznakami nadciągającej katastrofy, szturmowali statek? Jak dokonał selekcji? „Ty wchodzisz. Ty nie”. Słowo „selekcja” zawsze pojawia się w relacjach ocalałych. Po opuszczeniu wagonów i oddzieleniu mężczyzn od kobiet, jednych odsyłano na prawo, drugich na lewo. „Lewo”, „lewo”, „prawo”… Ci, którzy szli na prawo, jeszcze mieli szansę. Wszystko musiało działać jak w zegarku, najmniejsze zakłócenie było karane. W obozach, gdzie przebywali ludzie z całej Europy, bat nazywano „tłumaczem”, ponieważ jego język był zrozumiały dla wszystkich. Nasiono korzeń… Czy można obcować z rzeczami bez żadnej intencji? Czy można obcować ze słowami bez żadnej intencji? Czy mogę obcować z tobą bez żadnej intencji? W Casale są dwa pomieszczenia, zapewne przeznaczone dla dzieci właściciela, z mozaikami przedstawiającymi dziecięce zabawy. Na jednej mozaice dzieci bawią się w myśliwych, w aktorów na drugiej. Czy zabawy w polowanie i w teatr były częścią ich edukacji jako panów świata? Bawiły się też w panów i niewolników? Co zobaczyłby Goethe, patrząc na Wielkie łowy? Wielkie łowy mogłyby się nazywać Spustoszenie Afryki i Azji albo Triumf Europy. Wszyscy tu przyjeżdżają.

Grobowiec pływaka pochodzi z V w p.n.e., ale został odkryty dopiero w 1968 roku na południu Włoch. Domena publiczna.

6

Czy umieszczony w grobowcu nagi mężczyzna rzucający się na głowę do wody jest obrazem śmierci, czy odrodzenia? A może jest tylko tym, na kogo wygląda: mężczyzną, który rzuca się do wody? Kimś, kto wskakuje do wody, zmierzając do miejsca, w którym nikt go nie zna, gdzie może zacząć wszystko od nowa pod innym nazwiskiem, gdzie… „…”. „…”? To głos kapitana zwielokrotniony przez głośniki. Dotarliśmy do Neapolu? „Przystępujemy…”. „Przystępujemy do…”. Nie jestem pewien, co mówi. „Przystępujemy do symulacji”. Wyjaśnia w języku włoskim i angielskim, że zgodnie z rozporządzeniem, wszyscy mamy obowiązek wziąć udział w ćwiczeniach procedur awaryjnych, dlatego prosi nas o współpracę. Tłumaczy, że chodzi o rozporządzenie Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa. Ja nie mam obowiązku w tym uczestniczyć i nie zrobię tego, nawet jeśli mnie ładnie poproszą. Pasażer, z którym dzielę kabinę ciągle śpi albo udaje śpiącego. Na korytarzu kobieta z dzieckiem na rękach zadaje mi pytanie: „Co się dzieje?”. Mówię jej: „Nie mogę pani odpowiedzieć. Nie biorę udziału w symulacji”. Wtrąca się na to kelnerka, która na swój biały żakiet włożyła kamizelkę ratunkową: „Wszyscy obowiązkowo biorą udział. Ale pani nikt nie będzie miał za złe, jeśli pani tego nie zrobi”. Przez głośniki kapitan nakazuje członkom załogi udać się na swoje stanowiska, a pasażerom skierować się w stronę czerwonych drzwi. Kiedy je odnajduję, zastaję już grupę zaspanych osób, czekających na instrukcje. Widzę, że zygzakiem zbliża się Niemiec, z którym rozmawiałem wieczorem w pokładowym barze, chyba już o nim wspominałem. Wyjaśnił mi, że jest kierowcą ciężarówki, jeździ po całej Europie. „Jestem Niemcem, ale przede wszystkim jestem Europejczykiem”. Źle się czuł zostawiając ciężarówkę w ładowni. Przypadł mi do gustu i postanowiłem mu wyjawić cel mojej podróży. „W szkole – opowiadał – kazali nam czytać kawałki Wertera, ale nie wiedziałem, że Goethe napisał jakąś Podróż włoską”. Nie miał też pojęcia o Teorii kolorów, którą usiłowałem mu wytłumaczyć, a on uznał to za bzdurę. Myśląc, że więcej się nie zobaczymy, powiedziałem mu: „Odkąd wypłynęliśmy w kierunku Sycylii, nie udało mi się porozmawiać z synem”. „Proszę opuścić statek” – rozlega się głos kapitana. „Proszę zachować spokój. Proszę opuścić statek. Proszę zapomnieć o wszystkim, co zostało w państwa kabinach. Jeśli podróżujecie ze swoim pojazdem, nie próbujcie się do niego dostać. Ważne jest tylko to, żeby uratować życie”. Ludzie słuchają z napiętą uwagą, wysilają się, żeby wszystko zrozumieć. „Na czas symulacji działalność baru i restauracji zostaje zawieszona. Proszę opuścić statek. Proszę ustawić się w kolejce twarzą do czerwonych drzwi. Proszę opuścić…”. Nagle jego głos się urywa. Patrzymy na siebie zdezorientowani. Twarze niektórych przypominają zwierzęta. Kobieta z dzieckiem na rękach wygląda jak sowa. Kelnerka zamienia nas miejscami w kolejce, nie wiem na jakiej podstawie. Wszyscy posłusznie wypełniają instrukcje. Słyszę słowo „symulacja” w różnych językach. Czy na zewnątrz nadal pada deszcz? Co się dzieje na pokładzie w strefie przeznaczonej dla zwierząt? Czy one również uczestniczą w symulacji? „Co to jest symulacja?” – pyta ojca dziewczynka. Która jest godzina? Nie powinniśmy już być na miejscu? Krzyk kobiety, krzyk rozpaczy. Jest zrozpaczona, czy tylko udaje? Podchodzi do mnie z jakimś papierem w ręku i mówi: „Jeśli nie przeżyję, proszę przekazać tę wiadomość mojemu ojcu. Po drugiej stronie jest adres”. „Przeżyje pani. To tylko ćwiczenia”. Ona patrzy na mnie, jakbym okłamywał ją z litości, wciska mi papier do lewej dłoni i zmusza mnie, żebym ją zacisnął. Ksiądz pyta, czy ktoś chce się wyspowiadać. Rozglądam się dookoła. Kiedy ci ludzie wsiadali na statek – mówię sobie – nikt z nich nie przypuszczał, że zostaną poproszeni o odegranie jakiejś roli. A pozostali, których tutaj nie ma, gdzie są ci, których tutaj nie ma? Śpią? Naprawdę ktoś może spać? Czy tylko ja biorę udział w tej symulacji? Ile czasu minęło, odkąd słyszeliśmy głos kapitana? Widzę, że Niemcowi kończy się cierpliwość. „Tato, co to jest symulacja?”. Niemiec przepycha się na przód kolejki, układa swoje wielkie dłonie wokół ust jak głośnik i bardzo poprawną angielszczyzną składa propozycję: „Chodźmy stąd!”. Coś w nim sprawia, że myślę o Noem i wyobrażam sobie Noego prowadzącego po Europie ciężarówkę pełną zwierząt. „Wejdź przeto do arki, a wszystkie istoty żywe wraz z tobą”. A widząc, że weszli, Pan zamknął drzwi. I jest napisane, że „trysnęły z hukiem wszystkie źródła Wielkiej Otchłani i otworzyły się upusty nieba; przez czterdzieści dni i przez czterdzieści nocy padał deszcz na ziemię”. Ale czy potop wydarzył się naprawdę? Jakie są na to dowody, poza świadectwem Noego, o którym było wiadomo, że nie wylewał za kołnierz? Co naprawdę widział Noe przez okno? Kiedy Jahwe po czterdziestu dniach i czterdziestu nocach otworzył drzwi arki, co było na zewnątrz? Co tak naprawdę wydarzyło się na zewnątrz? A co, jeśli potop był tylko symulacją? „W prawdziwej katastrofie wszyscy byśmy zginęli” – upiera się Niemiec. „Chodźmy stąd!”. Potrzebuje wspólników, żeby zrejterować. Mnie też kusi, żeby odejść, ale ciekawość jak to się wszystko skończy, jest silniejsza. Dwóch mężczyzn z kolejki kojarzy mi się z funkcjonariuszem i niewolnikiem z mozaiki, ale nie widzę pomiędzy nimi żadnego bata. Obaj mnie obserwują, obawiam się, że mnie zdemaskowali. A co, jeśli w trakcie symulacji nastąpi prawdziwa katastrofa? A co by było, gdyby teraz nastąpiła prawdziwa katastrofa? Czerwone drzwi otwierają się i słychać głos ze środka: „Proszę wejść”.

7

Niedźwiedź – Jesteś kapitanem?

( ) – (Pierwsza osoba wchodzi zygzakiem) Posłuchaj przyjacielu, muszę zejść do ładowni.

Tygrys – Niedźwiedź nie powiedział ci ani, że jest twoim przyjacielem, ani że możesz do niego mówić na ty. Jesteś kapitanem?

( ) – Czy to jest część symulacji? Jesteście częścią symulacji?

Niedźwiedź – Do Tygrysa mówisz na pan, zrozumiano? I nie ruszasz stąd swojego tyłka. Co robisz na tym statku?

( ) – Co chcesz… Co chce pan, żebym robił? Zabijam czas. Zabijam czas w podróży.

Niedźwiedź – Dokąd?

( ) – A niby dokąd? Do Neapolu.

Niedźwiedź – Co będziesz robił w Neapolu?

( ) – Wsiądę do mojej ciężarówki i odjadę z tego pieprzonego statku tak szybko, jak to możliwe.

Niedźwiedź – Twoja ciężarówka czeka na ciebie w Neapolu?

( ) – Moja ciężarówka czeka na mnie w ładowni i muszę sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.

Niedźwiedź – Jak się nazywasz?

( ) – Möller. Philip Möller.

Niedźwiedź – To nazwisko pojawia się na liście. Dwa razy. Potrafisz udowodnić, że jesteś Philipem Möllerem?

( ) – Mój paszport jest w schowku, który jest w ciężarówce, która jest w ładowni.

Niedźwiedź – Masz też prawo jazdy na ciężarówki.

( ) – W schowku. Zejdę na dół i się rozejrzę, dobra? Jestem odpowiedzialny za towar.

Niedźwiedź – Jaki towar?

( ) – Nie mogę powiedzieć.

Niedźwiedź – Ale nie chodzi o zwierzęta.

( ) – Mam w umowie, że muszę dochować tajemnicy w sprawie ładunku. Ale wszystko jest legalne.

Niedźwiedź – Chcesz powiedzieć, że gdyby to były zwierzęta, to nie chodzi o handel nielegalny?

( ) – Nie to chciałem powiedzieć.

Niedźwiedź – Coś mi się wydaje, że musimy otworzyć twoją ciężarówkę.

( ) – Nikt nie może jej otworzyć oprócz mnie.

Niedźwiedź – Jeśli kapitan wkrótce się nie zjawi, otworzymy twoją ciężarówkę.

( ) – ?

Tygrys – Myślisz, że umiałbyś poprowadzić statek, Philipie Möllerze?

( ) – ? Nie.

Tygrys – W takim razie będziesz musiał nam pomóc znaleźć kapitana. Potrzebujemy kogoś, kto poprowadzi statek i to już.

( ) – Widziałem, jak ktoś wskakiwał do wody. Mam nadzieję, że to nie był kapitan.

Tygrys – W mundurze?

( ) – Na golasa.

Tygrys – Byłoby lepiej dla ciebie, gdyby ten ktoś nie był kapitanem. Możemy się rozbić. Ale z drugiej strony, leży w twoim interesie, żebyśmy jak najszybciej dotarli na ląd. Wiesz, ile mięsa potrzebuje dziennie tygrys? Byłoby lepiej dla ciebie, gdyby kapitan się ukrywał, albo gdyby się podszywał pod inną osobę. Pod Philipa Möllera na przykład.

( ) – Ja jestem Philip Möller. A przynajmniej jeden z nich.

Tygrys – Być może. Potrafisz udowodnić, że nie jesteś kapitanem?

( ) – To widać gołym okiem.

Tygrys – Zejdziemy razem do ładowni, Philipie Möllerze i otworzymy twoją ciężarówkę, jeśli ją masz.

Niedźwiedź – Opowiedz nam, jakie życie prowadzisz na lądzie, Philipie Möllerze.

( ) – Moje życie to szosa. Poza nią czuję się obco. Robię wyłącznie przerwy regulaminowe, ani jednej więcej. Możemy prowadzić do dziewięciu godzin dziennie, a dwa razy w tygodniu do dziesięciu. Nie możemy przekroczyć pięćdziesięciu sześciu godzin tygodniowo, ani dziewięćdziesięciu w czasie dwóch kolejnych tygodni. Po czterech i pół godziny, chcesz czy nie, musisz zrobić czterdziestopięciominutową przerwę. W czasie każdej doby musimy mieć minimum jedenaście godzin nieprzerwanego odpoczynku; w każdym tygodniu minimum czterdzieści pięć… Naprawdę nie ma nikogo za sterami tego statku?

Tygrys – Zna przepisy czasu pracy.

Niedźwiedź – Zna przepisy czasu pracy, ale to o niczym nie świadczy. Jesteś szczęśliwy tylko w swojej ciężarówce, „Philipie Möllerze”. Robisz wyłącznie regulaminowe przerwy. A co, jeśli ogarnia cię sen za kierownicą?

( ) – Mamy sztuczki, żeby nie zasnąć. Myślenie o podniecających rzeczach. Kiedy masz erekcję, nie śpisz.

Niedźwiedź – ?

( ) – Spróbujcie. Zaręczam, że nie zaśniecie.

Tygrys – Wracaj do swojej kabiny i czekaj na instrukcje. Słuchaj uważnie głośników. Zrobisz nam przysługę i powiesz kolejnej osobie, żeby weszła?

( ) – Mogę zejść do ładowni?

Tygrys – Kiedy to będzie możliwe, poinformujemy cię o tym.

( ) – (Wychodzi)

Tygrys – Co zrobimy, jeśli wyskoczył za…

( ) – (Wchodzi ponownie) Kiedy będę mógł zejść do…

Niedźwiedź – Znikaj.

( ) – (Wychodzi. Wchodzi ktoś w masce)

Niedźwiedź – Jesteś kapitanem?

( ) – Nie.

Tygrys – Nie można cię zrozumieć. Czy mógłbyś zdjąć maskę tygrysa?

( ) – (Zdejmuje maskę) Nie, nie jestem kapitanem.

Tygrys – Wybacz, że tak ci się przyglądamy. Jesteś bardzo podobny do tego, który wyszedł przed chwilą. Generalnie mamy problem, żeby was rozróżnić. Dla nas wszyscy jesteście mniej więcej tacy sami, tak jak dla was wszystkie tygrysy są mniej więcej jednym i tym samym tygrysem, a wszystkie niedźwiedzie są mniej więcej jednym i tym samym niedźwiedziem. Jak się nazywasz?

( ) – Möller. Philip Möller.

Niedźwiedź – To nazwisko pojawia się na liście. Dwa razy.

( ) – Na jakiej liście?

Niedźwiedź – Pasażerów.

( ) – Jestem pasażerem. Dwa razy?

Niedźwiedź – Co tu robisz, „Philipie Möllerze”?

( ) – Wracam na kontynent z Sycylii. Spędziłem tam trzy tygodnie.

Niedźwiedź – Dlaczego uczestniczyłeś w symulacji? Zostałeś do tego zmuszony?

( ) – Symulacja zaskoczyła mnie w trakcie balu przebierańców i wziąłem w niej udział, bo myślałem, że to część zabawy. Teraz rozumiem, że to na serio i chętnie współpracuję.

Niedźwiedź – Co robiłeś na Sycylii?

( ) – Rozglądałem się, co mogę kupić i co mogę sprzedać. Jestem handlarzem.

Tygrys – Odwiedziłeś katedrę w Monreale?

( ) – W Monreale odwiedziłem klasztor Świętego Marcina, ale katedry już nie.

Niedźwiedź – Obserwujemy cię, „Philipie Möllerze”. Przeszukaliśmy twoją kabinę.

( ) – Macie do tego prawo?

Niedźwiedź – Nie mamy prawa. Znaleźliśmy to.

( ) – (Niedźwiedź pokazuje mu coś, na co sam patrzy ze zdziwieniem)

Niedźwiedź – Miałeś to pod poduszką. Co to jest?

( ) – Pryzmat.

Niedźwiedź – Zabawiasz się tym, kiedy nie możesz zasnąć?

( ) – Kiedy nie mogę zasnąć, myślę o cyklu życia roślin. Ale nie martwię się, jeśli nie zasnę od razu. Przywiązuje się zbyt dużą wagę do bezsenności. Według Homera nawet bogowie cierpią na bezsenność. Kto dzisiaj może spać?

Niedźwiedź – Nie wierzymy, że jesteś handlarzem.

( ) – Jestem handlarzem.

Tygrys – Nie jesteś handlarzem, Philipie, jeśli nazywasz się Philip. Wejdziemy na mostek kapitański i przejmiesz ster.

( ) – Poddaję się – jestem poetą. Czy to może zostać między nami?

Niedźwiedź – Więc jesteś poetą udającym handlarza. Skąd mamy wiedzieć, że nie jesteś kapitanem udającym poetę udającego handlarza?

( ) – Wolałbym być kapitanem, ale jestem tym, kim jestem.

Tygrys – Jak się nazywasz, poeto?

( ) – Johann. Johann W. W jest od Wolfgang. Próbuję to ukryć.

Niedźwiedź – Nic dziwnego. Czy zazwyczaj posługujesz się fałszywym nazwiskiem?

( ) – Napisałem powieść, w której zaczytuje się cała Europa i kiedy się z kimś spotykam, nie chcę, żeby widział we mnie autora tych słynnych słów. Nie chcę być autorem tych słów. Nie chcę być Johannem W. Goethe. Wolę być znany ze swoich akwareli. Powinniśmy mówić mniej i więcej malować. Jak dla mnie, moglibyśmy przestać rozmawiać i porozumiewać się za pomocą malarstwa.

Tygrys – Co tak naprawdę robiłeś na Sycylii, Johannie W. Goethe?

( ) – Próbowałem obcować z rzeczami bez żadnej intencji. I studiowałem kolory. Weź pryzmat. (Tygrys nie bierze pryzmatu. Bierze go Niedźwiedź. Obraca go)

Niedźwiedź – Co to jest, u diabła?

( ) – Nie ma się czego bać. To nasze oko produkuje kolory. Oko szuka równowagi i sprawia, że między światłem a cieniem pojawiają się kolory. Newton twierdził, że białe światło zawiera w sobie wszystkie kolory. W rzeczywistości są one naszym zjawiskiem wewnętrznym. To wyjaśnia wpływ kolorów na emocje i emocji na kolory. Dlaczego jeden kolor budzi w nas wesołość, a inny smutek, i na odwrót – dlaczego skupiamy się na tym, a nie na innym kolorze w zależności od tego, czy jesteśmy smutni, czy weseli? Kiedy znajdujemy się w czerwonym pokoju, albo patrzymy na świat przez niebieskie okulary, przeżywamy wszystko zupełnie inaczej. Z tego samego powodu rośliny rosną w inny sposób w zależności od tego, czy oświetlamy je czerwonym, czy niebieskim światłem. Wszystkie rośliny są w gruncie rzeczy tym samym. Tak, jak wszystkie istoty są w gruncie rzeczy tym samym.

Tygrys – Co sądzisz o moim kolorze?

( ) – Jest najbliższy światłu. W połączeniu z niebieskim daje zielony. (Tygrys bierze pryzmat i bawi się kolorami, aż mieszają się one ze światłami helikoptera krążącego wokół statku)

Tygrys – Korzystając z symulacji katastrofy, przejęliśmy statek, ale nie umiemy nim kierować. Na lądzie już się zorientowali, że dzieje się coś dziwnego i niedługo nas dopadną. Potrzebujemy kapitana.

( ) – Chciałbym się wam przydać, ale nie jestem kapitanem.

Tygrys – Byłoby lepiej dla ciebie, gdybyś nim był. Wiesz, ile mięsa potrzebuje dziennie tygrys? Jeśli okażesz się nieprzydatny, będziemy musieli cię zjeść.

( ) – Chcę wam pomóc, ale nie jestem kapitanem.

Tygrys – Te całe słowa to dla nas nowość. Trudno nam się porozumieć, a to może nas drogo kosztować. Możesz nam w tym pomóc, poeto. Możesz nam pomóc wyjaśnić to, czego chcemy tym, którzy po nas przyjdą.

( ) – To prawda, że zachowałem pewne zdolności językowe. Ale obiecałem sobie, że będę się trzymał z daleka od słów.

Tygrys – Nie chcemy ci zrobić krzywdy, poeto. Chcemy tylko wrócić tam, gdzie zostaliśmy schwytani.

Niedźwiedź – Spróbuj wyobrazić mnie sobie w klatce. Spróbuj wyobrazić mnie sobie chodzącego z jednego końca klatki na drugi, kiedy patrzy na mnie chłopczyk trzymający za rękę swoją mamę.

Tygrys – Zamkniesz się w swojej kabinie i nie wyjdziesz, dopóki nie znajdziesz słów, którymi można wyjaśnić to, czego chcemy. Powiedz następnej osobie, żeby weszła. Nie, nie zabieraj ze sobą pryzmatu.

( ) – (Wchodzi ktoś niższy od Niedźwiedzia)

Niedźwiedź – Jesteś kapitanem?

( ) – Jestem dziewczynką.

Tygrys – Wybacz, mamy problem, żeby was rozróżnić.

Niedźwiedź – Kapitan miał czas, żeby włożyć każde przebranie, nie możemy nikogo wykluczyć.

( ) – (Niedźwiedź podaje jej pryzmat)

Niedźwiedź – Ile masz lat, kochanie?

( ) – (Nie słucha, bawi się kolorami)

Niedźwiedź – Możesz wrócić do taty, malutka, zawołamy cię, żebyś przyszła się pobawić, słuchaj uważnie głośników, zostaw tutaj pryzmat.

( ) – (Wychodzi. Wchodzi ktoś w żakiecie i kamizelce ratunkowej)

Niedźwiedź – Jesteś kapitanem?

( ) – Pracuję w barze pokładowym i w restauracji, na zmiany. Na trasie Palermo-Neapol obsługuję bar, a w drodze z Neapolu do Palermo restaurację. Oba zadania są bardzo ważne i bardzo się od siebie różnią. W barze problemem są pijacy, a w restauracji rozpieszczone dzieci, jest coraz więcej rozpieszczonych dzieci. Podczas symulacji jestem odpowiedzialna za czerwone drzwi. Symulacje wydobywają z ludzi to, co najlepsze i to, co najgorsze.

Niedźwiedź – Myślę, że znasz wszystkich na tym statku.

( ) – Poznałam wiele osób, to prawda.

Tygrys – Opowiedz nam o kapitanie.

( ) – Nigdy go nie widziałam. Znam tylko jego głos, mówiący po włosku i po angielsku.

Niedźwiedź – Możesz odejść, ale nie otwieraj jeszcze baru. Powiedz następnej osobie, żeby weszła.

( ) (Ktoś wchodzi śpiewając) Dlaczego zamknęli bar? Słyszałem coś o ćwiczeniach. Czy nadal jesteśmy w trakcie ćwiczeń?

Niedźwiedź – Mam nadzieję, że nie jesteś kapitanem.

( ) – Przepraszam. Myślę, że wczoraj wieczorem ociupinkę przesadziłem. Gdzie jesteśmy?

Niedźwiedź – Nie, nie zasypiaj. Idź do swojej kabiny, jeśli zdołasz ją znaleźć, i czekaj na instrukcje. Powiedz następnej osobie, żeby weszła.

( ) – (Wychodzi, nie rozumiejąc co do niego powiedziano)

Niedźwiedź – Następny!

( ) – (Ktoś wchodzi płacząc)

Niedźwiedź – Jesteś kapitanem?

( ) – (Za każdym razem, kiedy próbuje coś powiedzieć, płacz jej to uniemożliwia) Mój ojciec… Mój ojciec… (Niedźwiedź obejmuje ją ramieniem i odprowadza do drzwi)

Niedźwiedź – Wróć, jak się pozbierasz. Następny!

( ) – (Mija czas)

Niedźwiedź – Następny!

( ) – (Ale nikt nie wchodzi. Niedźwiedź wygląda na zewnątrz)

Niedźwiedź – Ty, wejdź.

( ) – (Niedźwiedź przygląda mi się uważnie. Rozpoznaje mnie?) Nie jestem kapitanem. Zależy mi tak samo, jak wam, żeby go znaleźć.

Niedźwiedź – Co chowasz w tej ręce?

( ) – Nic nie chowam. To list. Dała mi go w kolejce tamta kobieta.

Niedźwiedź – Przeczytaj go.

( ) – Nie jest do nas.

Tygrys – Przeczytaj go.

( ) – (Czyta) „Drogi Ojcze: Mam nadzieję, że ten list zastanie cię w dobrym zdrowiu. Ja jestem w środku katastrofy. Prawdopodobnie już się nie zobaczymy. Skoro nadeszła ta godzina, nie mogę dłużej ukrywać się za słowami. Nie mogę wciąż składać słów, aby unikać powiedzenia tego, co muszę powiedzieć, co powinnam ci powiedzieć lata temu. Nie, to nie jest czas na…”.

Tygrys – Opowiedz nam o sobie.

( ) – Popłynąłem na Sycylię, kierując się odpowiednimi stronami Podróży włoskiej Johanna W. Goethego. Odwiedziłem również miejsca, w których go nie było, właśnie dlatego, że go tam nie było. W Monreale zrobiłem dużo kiepskich zdjęć. Wszędzie widziałem zwierzęta. Ryba wyryta na marmurowej fontannie. Wieloryb i Jonasz. Lew i Jeremiasz. Ptaki rozmawiające z Franciszkiem. Syreny, trytony, centaury. Gryf. Zatrzymałem się w Casale, żeby zadzwonić do syna. Nie mogę spać.

Tygrys – Udało ci się porozmawiać z synem?

( ) – (Cisza)

Tygrys – Dlaczego zamiast być ze swoim synem, podążasz za tym Goethem? Jest takim dobrym poetą?

( ) – Spędził połowę życia, połowę bardzo długiego życia, myśląc o kolorach. Stworzył teorię alternatywną do Newtona. Sprzeczną z jego teorią. Nie rozumiem.

Tygrys – Nie rozumiesz tej teorii?

( ) – Nie rozumiem tej obsesji. Tego, że tak inteligentny człowiek poświęcił tej kwestii całe lata, mimo niezrozumienia, a nawet kpin ze strony wielu ludzi. Do tej pory jest z tego powodu obiektem kpin. Blaski, cienie, tęcza – to wszystko go fascynowało. Gdzie kończy się żółty, a zaczyna zielony? Gdzie kończy się czerwony, a zaczyna żółty? Szary, tajemnica szarości. Nie rozumiem tej obsesji. Teorii też nie. Rozmowa z dzieckiem to najtrudniejsza rzecz na świecie.

Tygrys – Słyszysz te helikoptery? Zaraz nas zaatakują. Myślisz, że mamy jakieś szanse?

( ) – Myślę, że nie macie żadnych szans.

Tygrys – Nie mamy żadnych szans. Skorzystajmy z tego! Następny!

( ) – (Wchodzą niewolnik i funkcjonariusz. Tygrys zwraca się do niewolnika)

Tygrys – Miałem nadzieję, że to ty wskoczyłeś do wody.

( ) – Nie mogę zostawić was samych.

Tygrys – Jeszcze masz czas, żeby wyskoczyć. Jeśli nikt z nas nie wyjdzie z tego cało, to kto o tym opowie?

( ) – Nie zostawię was samych. (Tygrys zwraca się do funkcjonariusza)

Tygrys – Jesteś kapitanem?

( ) – Nie.

Niedźwiedź – Co trzymasz w ręku? To ozdoba na bal przebierańców?

( ) – To nie żadna ozdoba. Zadaje ból.

Niedźwiedź – Jaki masz z tego pożytek?

( ) – Używam go, żeby proces nie ulegał zakłóceniu. Każdy rozumie bat.

Tygrys – Twój głos i twój bat wydają mi się znajome. Czy my się znamy?

( ) – Oczywiście, że się znamy. To ja wsadziłem cię na ten statek. Trudno było oddzielić cię od matki. Oszukałem ją, stawiając przed nią lustro. Myślała, że atakuje ją olbrzymia bestia.

Tygrys – (Tygrys morduje funkcjonariusza. Jego pysk wypełnia się krwią. Hałas helikopterów, światła reflektorów we wszystkich kolorach, strzały, strzelają do nas. Cisza)

8

„Symulacja dobiegła końca. Proszę członków załogi o powrót na swoje stanowiska. Bar i restauracja zostaną natychmiast otwarte. Szanowni państwo, proszę rozchodzić się w porządku. Kiedy wyjdziecie na pokład, zobaczycie spokojne morze. Ufajcie słowu swojego kapitana”. Brzmi jak głos kapitana. Głos kapitana albo kogoś, kto go naśladuje, podąża za mną korytarzem, przepraszając za niedogodności. Wyjaśnia, że nie działał z własnej inicjatywy, tylko zgodnie z rozporządzeniem Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa. Ktoś krzyczy, że ukradli mu z kabiny cenny zegarek, kiedy uczestniczył w symulacji. W lewej ręce wciąż mam list, który muszę przekazać ojcu zrozpaczonej kobiety. Wchodzę po jednym, dwóch, trzech stopniach i jestem na pokładzie.

9

Morze jest spokojne, a przynajmniej takie udaje. Było nazywane Mare Nostrum. Myślę, że tamten statek mógł zatonąć razem z ładunkiem przepięknych zwierząt. Myślę, że na dnie oceanu muszą spoczywać szkielety przepięknych zwierząt i że rekin przygląda się rogowi nosorożca. Myślę o bezsennych zwierzętach w arce, podczas potopu. Myślę o zwierzętach schwytanych przez Rzym, podczas katastrofy. A może wrak na kilka chwil zwrócił im wolność. Może burza otworzyła ich klatki i przejęły statek. A może otworzył je niewolnik, wiedząc, że wszystko stracone. Być może niewolnik i człowiek z batem spotkali się w środku katastrofy. Ale niewolnik zdążył się rozebrać i nagi rzucił się do wody.