Wielbiciele wędlin i serów mają Muzeum Szynki, miłośnicy Velazqueza – Muzeum Prado, a pasjonaci słodyczy – cukiernię La Mallorquina (najlepsze palmiery z czekoladą, jakie stworzył świat!). Natomiast teatromaniacy, którzy zawitają do Madrytu mogą się cieszyć wizytami we wszystkich tych miejscach, a na dodatek odwiedzić wiele teatrów publicznych i alternatywnych sal teatralnych.
Kilka lutowych dni miałam okazję spędzić w ten sposób i przyszło mi do głowy parę myśli na temat madryckiego repertuaru i aktorów, które postanowiłam tu zapisać, zanim uciekną razem z ostatnim promieniem słońca zdobytym kalmarowym porankiem (La Campana!) na Plaza Mayor.
Aktorstwo psychologiczne jest tu w cenie. Próżno szukać aktora, który nazywa się tak samo, jak postać i improwizuje na scenie własne przemyślenia. Próżno też szukać golasów, sztucznej krwi, powodzi albo innych efektów, które mają widza zaszokować, chyba że tego właśnie życzy sobie autor. Natomiast estetyka surrealistyczna sprawdza się bardzo dobrze. Zwłaszcza, gdy z jej pomocą obnaża się dziennikarskie półprawdy, jak w spektaklu Nekrassov wg Sartre’a, granym w Teatro de la Abadía (reż. Dan Jemmett).
Zachwyca uroda aktorskich metamorfoz. I to zarówno tych wywołanych mocną charakteryzacją (jak w przypadku Firsa z Wiśniowego sadu wystawianego w Teatro Valle-Inclán), jak i prostszymi środkami – zręczną transformacją stroju na oczach widzów, modelowaniem postaci przy pomocy światła, używaniem wielofunkcyjnych rekwizytów. Taki właśnie teatr ubogi technicznie, a bogaty aktorsko obejrzałam w sali teatralnej „Nave 73” . W przedstawieniu Mauthausen (reż. Pilar G. Almansa) aktorka o androgynicznej urodzie grała swego dziadka, 17-nastolatka, który był więźniem obozu.
Autorzy wystawiają własne teksty. Instytucja dramaturga nie ma więc racji bytu, podobnie jak rozmaite kolaże i remiksy tekstów. Liczy się dobrze skonstruowana fabuła, ciekawa historia, niekoniecznie poprowadzona linearnie. Taką właśnie układanką, którą widz sam musi ułożyć, jest La geometría del trigo. Współczesny dramat Alberta Conejero, również grany w Teatro Valle-Inclán (w reżyserii autora) odsłania w każdej scenie nowe piętro rodzinnych relacji.
Multimedia są używane rzadko. Nie spotkałam aktora monologującego do trzymanej własnoręcznie kamery. Widziałam jednak ekrany, za pośrednictwem których postacie dialogują ze sobą albo na których wyświetlane są teledyski muzyczne. Vide Wiśniowy sad w Teatro Valle-Inclán (reż. Ernesto Caballero).
Istnieje teatr ekspresowy zwany mikroteatrem. W kilku salach obok siebie odbywają się 15-minutowe przedstawienia. Można je obejrzeć rotacyjnie, można wybrać tylko jedno. Dostępne są w zestawie z piwem i tapas. Ja trafiłam źle – miałkie fabułki pełne podtekstów seksualnych i żadnej intrygi. Wierzę jednak, że w mikroteatrze da się widza zaciekawić lub chociaż pozytywnie zaskoczyć. Swoją naiwność opieram na znajomości autorów, którzy piszą dobre miniatury sceniczne.
Widzowie zabierają tzw. odkrycia wierzchnie na widownię. Pominąwszy względy ekonomiczne – teatr oszczędza na pensji dla szatniarza i na ogrzewaniu – można uniknąć dzięki temu wyścigu, który w teatrach obdarzonych szatnią rozpoczyna się czasami już po pierwszych oklaskach.
Oczywiście istnieją od powyższych reguł wyjątki. Jednak ewidentnie hiszpańska estetyka teatralna różni się od estetyki dominującej w teatrze polskim. Wystarczy wspomnieć, że wydaną w 1999 w języku niemieckim książkę Hansa-Thiesa Lehmanna pt. Teatr postdramatyczny przełożono na język polski w roku 2004, a na hiszpański w 2013.