„Aby coś dostrzec, trzeba popatrzeć dookoła” – takiej rady udziela widzom Teatru Lalki i Aktora w Wałbrzychu Globus we własnej osobie.
Globus i jego przyjaciele: Lala, Miś, Klocki i Pajac poznali się na Podwórku Zaginionych Zabawek. Pragną zrobić wszystko, by wrócić do dawnego życia, w objęcia Piotrusia, Antka czy Hani, choć to właśnie ich dziecięcy właściciele wypuścili ich z rąk, bo idealne mechanizmy przestały działać. Gdy misterny plan runie – dosłownie i w przenośni – okaże się, że obawy przed dużymi zmianami w życiu bywają wyolbrzymione i w nowych okolicznościach można się odnaleźć i urządzić jeszcze lepiej niż w znanym świecie. Warto być życzliwym, przyjaznym i serdecznym – głosi piosenkowy morał bez cienia moralizatorstwa (autorem muzyki jest Grzegorz Mazoń).
Spektakl w reżyserii Roksany Miner oparty na tekście Anny Andraki był pierwszym przystankiem na trasie długiej i fascynującej podróży, w jaką wyruszyłam z zacną kompanią komisji artystycznej 26. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Uważam ten początek za udany i doceniam aktorską grę – każda postać miała własną osobowość i barwę głosu, a entuzjazm wykonawców przefruwał przez rampę. Szczególnie mnie zachwycili Filip Niżyński w roli pięknie rozśpiewanego Misia i Paweł Kuźma jako wrażliwy Pajac-jąkała, ale w tym spektaklu nie było słabych ról, więc z przyjemnością wymienię pozostałych członków bandy z Podwórka…: Karolina Bartkowiak (pysznie przekorna Lala), Anna Jezierska i Urszula Raczkowska (Klocki pełne wiary w to, że zawsze trzeba próbować jeszcze raz; odnalazłam moje bajkowe alter ego!) oraz Paweł Pawlik (Globus-omnibus).

Po spektaklu dzieci mogły zadać aktorom kilka pytań. Znając dziecięcą finezję, wykonawcy mogli się oblać zimnym potem, ale o poranku 24 października 2019 widownia była wyjątkowo łagodna i dialog wyglądał następująco:
– Dużo ćwiczyliście? Dwa miesiące.
– Czy się wstydzicie grać na scenie? Tak, bardzo.
– Czy lubicie występować tu, w swoim budynku? Tak, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Potem pałeczkę przejęła Małgorzata Ciesielska-Mrożkiewicz z Biura Obsługi Widza i rozmawiała z młodziutkimi odbiorcami (przedstawienie jest dedykowane grupie wiekowej 4+) na temat fabuły i sensów spektaklu. Tej części spotkania nie byłam już świadkiem, ale zdążyłam jeszcze usłyszeć, że Podwórko Zaginionych Zabawek istnieje naprawdę we Lwowie, choć od tego scenicznego różni się zdecydowanie gabarytami. Pewnie nie ma też na nim rysunków widocznych w ciemności, ani innych multifunkcjonalnych elementów, które wyczarował w Wałbrzychu twórca scenografii, Mateusz Mirowski. Na początku jego teatralne podwórko wydawało mi się zbyt ciemne, ale kiedy minęło 50 minut moja perspektywa rozświetliła się diametralnie.