Co zrobić, kiedy sen nie chce przyjść, bo w szafie nie ma potwora? Albo kiedy starsza siostra znalazła sobie chłopaka i nie chce się bawić w torturowanie tak często, jak dotąd? Dylematy Pugsleya to tylko kropla w morzu pysznych rozterek Rodziny Addamsów, która zadomowiła się w warszawskim Teatrze Syrena.

Niewinne dziecięce zabawy w wykonaniu Wednesday (Weronika Bochat-Piotrowska) i Pugsley’a (Michał Rosiński). Fot. Kasia Chmura
Wednesday Addams się uśmiecha. Wednesday Addams musi być chora albo, co gorsza, zakochana… I to w słodkim chłopcu z Ohio, Lucasie Beineke. Fabuła musicalu The Addams Family opiera się na kontrastach. Wszyscy znamy amerykańskie lub hiszpańskie komedie z cyklu „poznaj moich rodziców”, takie jak Meet the Fockers czy Ocho apellidos vascos. Ich siłą jest właśnie zderzenie odmiennych mentalności, obyczajów, języków. Dokładnie ten sam mechanizm wprawia w ruch Rodzinę Addamsów, w której tytułowa familia, demoniczna i tryskająca czarnym humorem, spotyka się z rodziną Beineke, zwyczajnie pozbawioną świra (do czasu).
Autorami wersji oryginalnej, która zadebiutowała na Broadwayu w 2010 roku, są Marshall Brickman i Rick Elice (libretto) oraz Andrew Lippa (muzyka i teksty piosenek). Ich praca szybko zyskała uznanie na całym świecie. Przed polską prapremierą Rodzinę Addamsów poznali widzowie w São Paulo, Tokio czy Meksyku. Polską wersję językową zawdzięczamy reżyserowi spektaklu, Jackowi Mikołajczykowi, który wystawił ją najpierw w Gliwickim Teatrze Muzycznym (2015), a potem w Syrenie (2018). Myślę, że jest to wersja bardzo udana i zabawna, z odniesieniami do rodzimej rzeczywistości na tyle wyraźnymi, że nikomu nie umkną i na tyle subtelnymi, że nikogo nie urażą.

Czyżby Gomez (Tomasz Steciuk) zamawiał właśnie z pomocą kamerdynera Lurcha (Kamil Zięba) najokropniejszy pokój w najgorszym hotelu w Paryżu, aby sprawić przyjemność ukochanej żonie? Fot. Kasia Chmura
Aktorzy w partiach wokalnych są naprawdę fenomenalni. Zwłaszcza pan i pani Addams, czyli Tomasz Steciuk i Marta Wiejak. Była w ich występie ta lekkość, która zwykle oznacza wiele godzin ciężkiej pracy. Zresztą cała rodzina wraz z antenatami, którzy wstają z krypty, aby rozprostować kości i oczarować warszawską publiczność, dała świetne show. Powstały wyraziste role i niezależnie od tego, kto na którym występował planie, był zaangażowany w 200% i wyglądał perfekcyjnie, czyli mrocznie i szykownie. To zasługa Ilony Binarsch, odpowiedzialnej za kostiumy i charakteryzację. Do sukcesu spektaklu przyczyniła się także scenografia Grzegorza Policińskiego, który wybudował na scenie Syreny okazałe zamczysko, projekcje Tomasza Grimma, nadające przestrzeni głębi i grozy oraz choreografia ułożona przez Ewelinę Adamską-Porczyk – żywiołowa i działająca na zmysły (finałowe tango!).
Trzeba jeszcze koniecznie oddać sprawiedliwość aktorom grającym rodzinę Beineke, którzy mieli obiektywnie trudniejsze zadanie z racji a) anonimowości rodziny Beineke b) w miarę zrównoważonego charakteru jej członków. Żadna z tych racji nie odebrała jednak aktorom pasji i zwłaszcza Katarzyna Walczak grająca Alice, czyli mamę Lucasa, była w swojej roli znakomita. Nie mówię tu wyłącznie o żarliwości, z jaką wygłaszała poezję własnej produkcji, ale zwłaszcza o scenie zatytułowanej z hiszpańska Confiesa tu secreto, gdy wyjawiła swój sekret i sprawiła, że jej życie zmieniło się diametralnie.

„Rodzina Addamsów”, reż. Jacek Mikołajczyk, Teatr Syrena w Warszawie. Na pierwszym planie Marta Wiejak jako Morticia Addams. Fot. Kasia Chmura
Rodzina Addamsów pozwala nam na przełamanie wewnętrznego tabu. Śmiejemy się z funeralnych i masochistycznych dowcipów, które w innych okolicznościach kazałyby nam skromnie spuścić wzrok. Niektóre mają w sobie głębię, inne nadrabiają płytkością (vide motto życiowe Gomeza), ale trzy godziny na widowni mijają szybko i bardzo przyjemnie. Jak powiedziałaby Morticia, wychodzimy z teatru całkowicie nieszczęśliwi! Pewnie dlatego, że musical na wysokim poziomie to naprawdę trudna sztuka. Można się tylko cieszyć, że obok Teatru Roma tę misję w Warszawie podjął także Teatr Syrena. Bardzo jestem ciekawa pierwszej premiery dyrektora Jacka Mikołajczyka w nowym sezonie, czyli musicalu Rock of Ages. W imieniu widzów i krytyków pozwolę sobie na mały postulat: We Wanna Rock!