Kto sądzi, że napięcie i dreszczyk można wywołać tylko z pomocą zaawansowanej techniki w serialu Netflix, powinien się wybrać na Łowcę do warszawskiego Teatru Ateneum – na małej Scenie 61 wydarza się niewiarygodna historia.
Czerwone bestie chcą zawładnąć światem. Już są na naszej ziemi, już podchodzą pod drzwi. Zmieniają ludzką naturę, wywołują halucynacje, przynoszą śmierć. Jedynie Łowca jest w stanie ocalić cywilizację przed zagładą (i farmerów przed utratą plonów).

Nieproszony gość, czyli Łowca (Adrian Zaremba), rozpoczyna przesłuchanie. Muszą mu się poddać Judyta (Emilia Komarnicka – Klynstra) i jej mąż Samuel (Tomasz Szchuchardt). Fot. © Bartek Warzecha
Trudno sobie wyobrazić, że chodzi o lisy i że można je ścigać z kamienną twarzą, odbywszy uprzednio wieloletnie szkolenie w rygorystycznej akademii. A jednak Adrian Zaremba w roli tytułowej tym się właśnie trudni. I jest fenomenalny! Traktuje swoją misję ze śmiertelną powagę i pewnie dlatego Judyta i Sam Covey’owie (Emilia Komarnicka – Klynstra i Tomasz Schuchardt), na których posesji prowadzi dochodzenie, rozmawiają z nim ważąc każde słowo. Z czasem wychodzą jednak na jaw sekrety małżeńskiego (po)życia Judyty i Sama, a jakże. Światło dzienne pomaga im ujrzeć uczynna sąsiadka Sara (Olga Sarzyńska), która także ukrywa pod podłogą swego domu to i owo.

Sara (Olga Sarzyńska) skutecznie komplikuje życie najlepszej przyjaciółki Judyty (Emilia Komarnicka – Klynstra). Fot. © Bartek Warzecha
Suspens został osiągnięty dzięki fuzji efektów specjalnych, których można się spodziewać raczej w produkcjach obecnych na liście „10 seriali, które warto obejrzeć na Netflix” niż w spektaklu teatralnym zagranym na tak niewielkiej scenie. Jestem pełna podziwu dla całej artystycznej drużyny. Surowa scenografia Justyny Elminowskiej z przesuwanymi drzwiami i ścianami zgeometryzowała przestrzeń i dała reżyserowi światła, Aleksandrowi Prowalińskiemu, cały szereg możliwości. Ten multidyscyplinarny artysta (jest także malarzem, grafikiem i scenografem) wykorzystał je równie dobrze, jak twórcy muzyki – Wojciech Marek Urbański i Michał Bąk. Wejściom poszczególnych postaci i zmianie atmosfery towarzyszyły charakterystyczne motywy muzyczne, a efekty dźwiękowe imitujące wiatr czy deszcz wespół z projekcjami Stanisława Zaleskiego sprawiały, że wszyscy widzowie mogli się poczuć naprawdę wciągnięci w wir wydarzeń.

Pod wpływem wizyty Łowcy (Adrian Zaremba) życie Sama Coveya (Tomasz Schuchardt) zmieni się diametralnie. Czy na lepsze? Fot. © Bartek Warzecha
Autorką tekstu wyreżyserowanego przez Wojciecha Urbańskiego jest brytyjska pisarka Dawn King. Jak można się dowiedzieć z jej strony internetowej Łowca (Foxfinder) został przetłumaczony na kilka języków i jest chętnie wystawiany na całym świecie. Polski przekład Kamili Jansen jest naprawdę znakomity, ta kameralna historia jest opowiedziana z nerwem i prostotą, jakiej wymaga 90-minutowa fabuła kryminalna. Jak łatwo się domyślić, zbudowanie napiętych relacji między postaciami było podstawowym zadaniem aktorskim i cała czwórka młodych-hiperzdolnych poradziła sobie świetnie. Szczególne brawa dla Adriana Zaremby, absolwenta warszawskiej Akademii Teatralnej z roku 2016, który był pełnoprawnym partnerem dla doświadczonych kolegów.
Kiedy wchodziłam do Ateneum, jedna z widzek spojrzała na swój bilet i powiedziała: „Pierwszy rząd! Mam nadzieję, że to nie będzie spektakl z interakcją!”. Niewiele się pomyliła. Interakcja była, tyle że bezpieczna. Choć fabuła Łowcy może się wydawać nieskomplikowana, życie człowieka sprowadza się do kilku ważnych spraw, takich jak miłość, lojalność i umiejętność przezwyciężania sytuacji bez wyjścia. O żadnej z nich nie zapomniała Dawn King, perfekcyjnie łowiąc emocje widza. Taka interakcja jest zawsze mile widziana.
Bardzo ciekawie pisze Pani o teatrze. Brakuje takich recenzji. Będę tu częstym gościem.
Bardzo dziękuję za miłe słowa i zapraszam:) Miałam małą przerwę, ale rozpoczyna się nowy sezon teatralny i nowy sezon na blogu także! Pozdrawiam serdecznie, KŁ